środa, 28 stycznia 2015

Tabletka "po" bez recepty

Witajcie

   Postanowiliśmy przedstawić nasze stanowisko na temat szeroko komentowanej w ostatnim czasie sprawy tabletki EllaOne. W Bazie leków i środków ochrony zdrowa (BLOZ) środek  EllaOne posiada w karcie leku już status OTC, czyli dostępności bez recepty. Jednak pani Kopacz planuje dokonać zmian w Prawie Farmaceutycznym, tak aby tabletka wydawana była tylko na podstawie recepty lekarskiej.
Grono Feministek pewnie złapie się za głowy, dlaczego ktoś ma utrudnić kobietom dostęp do tej awaryjnej tabletki.
Szanowni Czytelnicy i Czytelniczki naszym zdaniem tabletki tego typu, a więc antykoncepcja awaryjna powinna być nadal wydawana jedynie na receptę. Mamy obawy, że kobiety będą stosowały ją zbyt często, bez większego zastanowienia się. Największe obawy dotyczą jednak nastolatek.
Co prawda mówi się o tym, iż jest to produkt bezpieczny. Owszem jak dotąd nie ma doniesień o szczególnych przypadkach działań niepożądanych ze strony substancji czynnej, czyli octanu uliprystalu. Aby mieć pewność, że produkt naprawdę jest bezpieczny dla potencjalnego pacjenta potrzeba 20 a nawet 30 lat od wprowadzenia na rynek jakiegokolwiek produktu leczniczego. Jest to czas kiedy skutki uboczne po zastosowaniu leku mają szanse się ujawnić.

Jeśli ktoś z Państwa nie jest przekonany to proszę wnikliwie przeczytać charakterystykę substancji czynnej, a w szczególności zwrócić uwagę na sformułowania Klik

"Nie zbadano bezpieczeństwa (...) po podaniu wielokrotnym..."

"Dostępna jest bardzo ograniczona ilość danych dotyczących stanu zdrowia płodu/noworodka w przypadku narażenia ciąży na działanie octanu uliprystalu. Pomimo, że nie stwierdzono wpływu teratogennego, wyniki badań na zwierzętach są niewystarczające, aby ocenić toksyczny wpływ na reprodukcję".

"Szybki powrót do płodności jest prawdopodobny..."

Nie jesteśmy zatwardziałymi przeciwnikami, zdajemy sobie sprawę z różnych sytuacji losowych. Ostrożności jednak nigdy za wiele!

P.S. Tydzień temu miałam zapytanie o cenę. Koszt będzie różny w aptekach, bo jest to środek 100% płatny, zatem cena może kształtować się w granicy 100-150 zł. Nie jest niska, ale być może będzie swego rodzaju ograniczeniem przed pochopnym sięganiem po nią.

3 komentarze:

  1. A teraz z perspektywy osoby, która potencjalnie takiej antykoncepcji może potrzebować. Nie stać mnie teraz na drugie dziecko, stałe branie pigułek antykoncepcyjnych mi nie służy, nie wspominając o ich kosztach. Prezerwatywy bywają zawodne. Jeśli zdarzyłoby się nieszczęście i prezerwatywa zawiodła muszę szukać lekarza, który mi to wypisze i zainkasuje około 100 zł za sam świstek. Z dużym prawdopodobieństwem nie zleci on żadnych badań, nie będzie żadnego wywiadu. Po zdobyciu recepty (a wcale nie jest tak, że pierwszy lepszy lekarz będzie ją chciał wypisać) muszę jeszcze znaleźć aptekę, w której takie tabletki będą dostępne i zapłacić kolejne 130 zł za samą tabletkę.
    Nie obawiałabym się aż tak o to, że nastolatki będą łykać ellaOne jak cukierki, w końcu jedna kosztuje 130 zł, co jest dużą kwotą jak na nastolatkę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Popieram post:-) jak do tej pory co prawda zainteresowanie lekiem jest małe ale ostrożności nigdy nie za wiele

    OdpowiedzUsuń
  3. Jedynie tzw Galerianki może będzie stać ale one do lekarzy nie chodzą. Lepiej więcej niechcianych ciąż i podrzucanych martwych noworodków niz dostęp do pigułki PO.Gdyby w Polsce była świadomość antykoncepcji to tej dyskusji nie było.niestety żyjemy q ciemnogrodzie

    OdpowiedzUsuń