poniedziałek, 22 maja 2017

Problem zaczyna się w jelitach, czyli sami jesteśmy sobie winni

Chcę się z Wami drodzy Czytelnicy podzielić moimi ostatnimi przemyśleniami, spostrzeżeniami, ale szczerze przyznam, że miałam problem z nadaniem tytułu temu wpisowi. Wynika on stąd, że to o czym dzisiaj piszę nie stanowi jednego "problemu" w sensie zdrowotnym, ale całego szeregu zdarzeń, które do problemów zdrowotnych prowadzi. Mam nadzieję, że w trakcie wszystko się ładnie wyklaruje.
Pracuję w zawodzie farmaceuty już kilka lat. Są momenty, że wdziera się rutyna i chwilowo przestaje mnie dziwić fakt wzrostu sprzedaży tego czy owego leku lub grupy leków. Ale co jakiś czas "pukam się w czoło" i zapala mi się lampka, hej coś jest nie tak, przecież kiedyś tak nie było?
Za czasów naszych babć i prababć ludzie chorowali i umierali z przyczyn różnych chorób, lecz dostęp do lekarzy, do leków był ograniczony i z pewnością były to ważne czynniki. Jednak w tamtych czasach (myślę, że za czasów młodości naszych rodziców, to powoli zaczęło się zmieniać, nie mówiąc już o teraźniejszości) nie konsumowano tak dużo mięsa jak dziś, z pewnością nie tak tuczonego, jedzono więcej warzyw, chociażby wspominane przez mojego tatę ziemniaki z mizerią, ze zsiadłym mlekiem itd., z całą pewnością nie spożywano tyle cukrów i tłuszczów co obecnie. Oczywiście nie jest to żadne odkrycie Ameryki, ale do czego zmierzam? Mianowicie mamy obecnie praktycznie nieograniczony dostęp do dwóch grup leków: leki przeciwbólowe/przeciwzapalne - NLPZ oraz leki przeciwkwasowe (blokery H2 i IPP), a także za sprawą naszych lekarzy - do antybiotyków. Dobrze, że nie są dostępne bez recepty, bo dopiero by się działo. To po pierwsze. Po drugie obecnie bardzo dużo ludzi skarży się na dolegliwości z przewodu pokarmowego, tj. bóle brzucha, wzdęcia, odbijania, nadkwaśność, zgaga, biegunki, zaparcia. Jest to plaga. Często określane jako zespól jelita drażliwego i tak diagnozowane, choć nie ma narzędzi diagnostycznych, które w 100% wskażą na ZJD, ale diagnozę stawia się przede wszystkim na podstawie objawów. Jednak wspomnianych kilka objawów jest niecharakterystyczna i może wskazywać na szereg innych problemów, na ogół jelitowych. Takie objawy występują chociażby po przebytej antybiotykoterapii, w zespole nieszczelnego jelita, w zespole rozrostu bakteryjnego jelita cienkiego czy w poważniejszych jednostkach autoimmunologicznych jak choroba Leśniewskiego-Crohna, wrzodziejące zapalenie jelita.
Zrobię częściowe podsumowanie dla pewnej jasności:
A mamy kiepskiej jakości jedzenie, naszpikowane konserwantami, dodatkami, wysoko przetworzone, spożywamy dużo za dużo węglowodanów, cukrów rafinowanych, tłuszczy, za mało błonnika (co gorsza tego uczymy dzieci);
B nadużywamy jednej z trzech grup leków: NLPZ, leki zobojętniające/przeciwrefluksowe oraz antybiotyki;
C trapi nas wiele chorób, tak nazwijmy dla porządku, których niegdyś nie było na taką skalę - depresja, otyłość, problemy z przewodem pokarmowym ogólnie ujmując. Żyjemy o wiele za szybko, ciągle chcemy więcej, rezygnujemy ze spokojnego, zdrowego posiłku na rzecz szybkiego fast fooda, ale mamy czas na klub fitness lub bieganie po mieście, bo jest to trendy. Szalone, głupie, przepraszam za szczerość, czasy. Płacimy za to wysoką cenę.

Rozmawiając ze swoimi rodzicami, z rodzicami męża dowiaduję się wielu ciekawych informacji o czasach ich młodości, a naszego dzieciństwa. Chociażby jakieś trzydzieści lat temu, kto wiedział o probiotykach do antybiotyku? Kto w ogóle wiedział, że antybiotyki bardzo często, przez nieuzasadnione stosowanie, wyrządzają więcej szkody niż pożytku? Kto zastanawiał się, że pozwalając dzieciom, ale i sobie na zjadanie coraz większych ilości cukru, przysporzy im problemów zdrowotnych? O zgrozo, teraz wiemy, że cukier szkodzi, a wzrasta ilość otyłych dzieci, szok!
Wspomniałam o ww. trzech grupach leków nie bez przyczyny. Nadmierne stosowanie leków przeciwzapalnych jest kojarzone z powstawaniem owrzodzeń. Leki te zwiększają przepuszczalność śluzówki jelit, co pozwala bakteriom na wędrówki i uszkadzanie jelit. Innymi słowy dochodzi do powstawania mikro owrzodzeń, które sprawiają choremu masę przykrych dolegliwości, prowadząc nawet do cierpienia, nie mówiąc o obniżeniu komfortu życia. Leki blokujące powstawanie kwasu solnego w żołądku przyczyniają się do wzrostu pH, co sprzyja rozwojowi chorobotwórczych bakterii oraz negatywnie wpływa na wchłanianie części leków. Kwaśne środowisko żołądka jest jedną z ważniejszych barier chroniących nas przed patogenami jakie wprowadzamy do organizmu przez jamę ustną. O antybiotykach tyle razy pisałam, że nie będę się powtarzać. Za często, nie potrzebnie są stosowane, przez co niszczą potrzebną florę bakteryjną. Cukier odżywia "złe" bakterie i drożdżaki przez co mnożą się w szybszym tempie. Nauka ma dowody na to, że owe niechciane przez organizm bakterie wysyłają odpowiednie komunikaty do mózgu, by zwiększyć dowóz cukru. Znacie to uczucie kiedy aż Was trzęsie za słodkim lub zwyczajnie musicie coś słodkiego spałaszować?
Wszystko to sprawia, że sami wyrządzamy naszym bakteryjnym sprzymierzeńcom krzywdę, a więc szkodzimy własnemu organizmowi. Zgłębiając aktualnie cały czas temat mikrobiomu (pisałam o tym w temacie flory kobiet ciężarnych) napotykam co rusz nowe artykuły, które potwierdzają, że zaburzenie stosunku dobrych bakterii do złych, patogenicznych (tzw. dysbioza) może stanowić przyczynę lub jest jednym z czynników takich problemów jak:
- depresja,
- problem ze zrzuceniem wagi,
- alergie,
- problemy jelitowe ( zespół jelita drażliwego, jelito nieszczelne, zespół przerostu bakteryjnego jelita cienkiego, nieswoiste zapalenie jelit),
- zakażenia drożdżakowe,
- wzdęcia,
- permanentne poczucie zmęczenia.
Brzmi znajomo? Nie wydaje się Wam, że jeśli sami nie macie takiego problemu to ktoś z pracy, znajomy lub krewny boryka się z tym czy owym? Są to problemy, o których słyszy się praktycznie ciągle i wszędzie. Ich skala nigdy Was nie zastanawiała? Mnie najbardziej przeraża skala nadwagi/otyłości nie tylko wśród dorosłych, ale dzieci, szczególnie tych maluszków i tych w wieku szkoły podstawowej. Dodatkowo za często spotykam się z receptami na leki antydepresyjne (nieważne z jakiego wskazania zaordynowanymi, ale jednak) dla dzieci i nastolatków (osoby w wieku 25 - 40 stał się chyba już normą).

Proponuję, aby każda osoba, która przeczyta te informacje zastanowiła się nad sobą, nad tym czy w dzieciństwie, w młodości leczeni byliście antybiotykami albo obecnie w okresie jesienno-zimowym zapadacie często na zapalenie zatok chociażby, leczone zawsze antybiotykiem (lub prawie zawsze)? Czy cierpicie na wyżej wspomniane objawy i często sięgacie po znajomy Ranigast, Ortanol, Bioprazol, znane nam wszystkim z reklam? Warto zastanowić się nad swoją dietą oraz wprowadzić przyjmowanie dobrej jakości probiotyków, a po kilku miesiącach (tak, tak, nie od razu będzie odczuwalna poprawa) poczujecie się zdecydowanie lepiej.
Mam nadzieję, że odbudowa mikrobiomu stanie się nadzieją dla osób, które szukają pomocy, szukają rady, aby zrzucić zbędne kilogramy i mimo wielu wysiłków, nie udaje im się to.

Probiotyk to nie panaceum, jednak nie stanowi żadnego ryzyka, a przynieść może same korzyści zdrowotne.

Życzę owocnych przemyśleń, dobranoc
Ania

Źródła:
pubmed
R.Chutkan Dobre bakterie

7 komentarzy:

  1. Doskonały wpis. A jaki probiotyk byś poleciła? Jaki warto podawać dziecku w celu wzmocnienia odporności? Syn ma nieustanne infekcje uszu ;(
    Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam, bogaty składem jest JOYDAY w płynie. Poza tym polecam zazwyczaj Lacidofil lub Dicoflor. Na odporność świetna jest Pierzga pszczela, warto spróbować. Wykluczono podłoże alergiczne? Pozdrawiam, Ania

      Usuń
    2. Najprawdopodobniej to właśnie wina alergii :( Teraz próbujemy Entitis.

      Usuń
  2. Uwielbiam takie artykuły!

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytam Was regularnie, choć nigdy nie komentowałam... Ale teraz poczułam się jak u dobrego specjalisty po diagnozie. Już od jakiegoś czsu czytam info nt. flory bakteryjnej itp. i powoli motywuję się (tak niestety, powoli) do wprowadzania zmian. Nie jestem fanką słodyczy i jedzenia "z budki" ale i tak mój organizm wysyła mi sygnały o potrzebie zmian. Bardzo dziękuję za ten wpis. Sala

    OdpowiedzUsuń
  4. A czy wystarczające Pani zdaniem byłyby w tym przypadku naturalne probiotyki występujące w kiszonych produktach - kapuście, ogórkach, buraczkach etc.? Czy może suplementy cechują się mimo wszystko wyższą skutecznością?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Farmaceuta nie ma możliwości weryfikacji jakości produktu. Jedynie w kwestii leków można mieć, ale też "prawie" pewność, że spełnią oczekiwanie Pacjenta. Naturalne kiszonki mogłyby być wystarczające pod warunkiem regularnego spożywania i o ile Pacjent unikałby antybiotykoterapii lub innych leków, które zaburzają florę jelit. Jedynym suplementem, który mnie obecnie przekonuje jest forma płynna JOYDAY. Pozdrawiam, Ania

      Usuń